Zjawiskowy „Cesarz” we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol
Drobiazgowa wręcz wierność literackiemu reportażowi Ryszarda Kapuścińskiego jest gwarancją powstania spektaklu bardzo dobrego. Teatralne dodatki sprawiają, że powstało wybitne przedstawienie. Bywa, że próba wiernego oddania pierwowzoru na scenie kończy się klęską. Jednak „Cesarz” to tekst wybitny, a z rąk Cezarego Studniaka, reżysera i adaptatora, wyszła prawdziwa perła, czy, by przybliżyć całość afrykańskim korzeniom, niezwykle piękny czarny onyks. Spektakl w warstwie fabularnej opowiada dzieje Etiopii za czasów panowania w niej ostatniego cesarza, Hajle Sellasje I, który rządził w tym kraju w latach 1930–1936 i 1941–1974. Z opowieści dworzan o powszechnych donosach, z których składa się życie na dworze, służalczości, strachu bardziej powszechnym, niż wszechobecny w Etiopii głód, absurdalnych wręcz staraniach o dostrzeżenie człowieka przez władcę, będące synonimem istnienia w ogóle, powstał obraz zaskakująco współczesny. Nie byłoby i nie jest trudne dokleić współczesne odniesien...