Znacie Michaela Willmanna? Zobaczcie koniecznie!

Michael Willmann, Autoportret, 1682 (Muzeum Narodowe we Wrocławiu)
Śląski Apelles, śląski Rembrandt – tak do dziś nazywany jest najwybitniejszy malarz tworzący w naszym regionie. Wspaniale, że już od 22 grudnia w Pawilonie Czterech Kopuł – Muzeum Sztuki Współczesnej, będzie można zobaczyć blisko 100 obrazów, czyli prawie 1/3 zachowanego dorobku barokowego artysty.
Michael Willmann żył w latach 1630-1705, urodził się w Królewcu, na początku uczył od ojca Christiana Petera Willmanna, potem poznawał malarstwo wielkich: Rembrandta, Rubensa, van Dycka. Nie miał pieniędzy, by uczyć się u Rembrandta. Pracował przez blisko pół wieku w opactwie cystersów w Lubiążu. Bracia cystersi stworzyli mu świetne warunki, a on odwdzięczył się całym swoim życiem, niezwykle pracowitym. I naznaczonym nieprzeciętnymi zdolnościami. Mówił o sobie „wiejski malarz”, był skromnym człowiekiem. A jego twórczość świadczy o tym, że był wielkim artystą. 
W Pawilonie Czterech Kopuł, oddziale Muzeum Narodowego poświęconym sztuce współczesnej, pokazane zostaną jego dzieła. Płótna wypożyczono m.in. z kościołów, klasztorów oraz kolekcji muzealnych, praca nad wystawą trwała ponad dwa lata. I tak powstało oszałamiające dzieło – prezentacja obrazów o tematyce religijnej, mitologicznej, portretów, pejzaży. Dzięki odpowiedniej prezentacji, sama wystawa jest dziełem sztuki.

Michael Willmann, Sześć dni stworzenia, 1668 (Muzeum Narodowe w Warszawie)
W Pawilonie znalazły się arcydzieła śląskiej sztuki z m.in. Henrykowa, Trzebnicy, Krzeszowa, Wrocławia i Warszawy, wśród nich jest wiele obrazów wcześniej niedostępnych szerokiej publiczności. Wśród nich, po raz pierwszy zobaczymy fragmenty malowideł ze stropu pałacu opatów lubiąskich w Moczydlnicy Klasztornej, gruntownie odrestaurowane. Po przeszło 75 latach scalony został i zagościł na Dolnym Śląsku słynny cykl Męczeństwa Apostołów, który po wojnie trafił do warszawskich kościołów.

Stara sztuka w Pawilonie Czterech Kopuł – Muzeum Sztuki Współczesnej

Wystawa jest znakomita dzięki pracom mistrza, ale także świetnej aranżacji i zastosowaniu nowoczesnych technik, co podkreślam. Pod koniec oglądania, zwiedzający znajdą się w sali immersyjnej i zobaczą dzieła Willmanna w kontekście elektronicznej sztuki interaktywnej, dosłownie zanurzając się w lubiąską przestrzeń wypełnioną piękną przyrodą i sztuką. W projekcji zastosowane zostały szlachetne odcienie szarości, zdobione magentą i dyskretnym złotem.Te wizualne środki plus dźwięk sprawiają, że widz przez chwilę czuje się gościem opactwa. 
W użyciu nowoczesnych technologii Muzeum pomogła firma IBM.
Pięknie prezentują się wielkoformatowe płótna i te nieco mniejsze, podkreśla je biel przestrzeni, z której słynie Pawilon.
To, że będziemy mieli sposobność oglądać we Wrocławiu obrazy Willmanna pochodzące z Lubiąża, a w szczególności imponujący cykl Męczeństw Apostołów, to wydarzenie historyczne – mówi dr hab. Piotr Oszczanowski, dyrektor MNWr i kurator wystawy. – Monumentalne malowidła z lubiąskiego klasztoru pokażemy w wielkiej konstrukcji – wybudowanej specjalnie na potrzeby wystawy – wewnątrz której zostanie odtworzony ich pierwotny układ prezentacji. Te dzieła nie mają wiele wspólnego ze współczesną sztuką, ale przestrzeń daje możliwość pokazania Willmanna w inny sposób, który nigdy nie był stosowany do prezentacji jego dzieł – dodaje.
Zanurzenie się w tej ekspozycji, niejednokrotne jej oglądanie, uznaję za obowiązek kulturalny nas wszystkich, a przede wszystkim mieszkańców Dolnego Śląska. Willmann jest dla nas ważny, co podkreśla Piotr Oszczanowski. Tę ważność malarza, a także uważność kierowaną ku odbiorcy jego twórczości można dostrzec, oglądając ekspozycję.
Artysta umiał oddać bliskie także współczesnym stany człowieka na pograniczu życia i śmierci, spojrzenia pełne cierpienia. Warto przyjrzeć się, jak namalował Golgotę na obrazie „Droga na Golgotę” (ok. 1685 rok, obraz ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, pierwotnie w klasztorze benedyktynek w Legnicy). 
Michael Willmann, Męczeństwo św. Barbary, ok. 1682 (Muzeum Narodowe we Wrocławiu)
– Dzieła miały wzruszać, przerażać, świadczyć, że śmierć nie jest daremna, choć nieludzko i okrutnie przedstawiana – uważa Piotr Oszczanowski.
Przed nami wiele okazji do podziwiania, bo wystawa będzie czynna od 22 grudnia tego roku do 26 kwietnia roku przyszłego, a ekspozycji towarzyszy wyjątkowo bogaty program wydarzeń. Będą oczywiście oprowadzania kuratorskie, a także spotkania dla dorosłych, warsztaty dla dzieci i starszych, wykłady, konkurs fotograficzny, spotkania.
Muzeum Narodowe z okazji wystawy wydało album, w nim czterdzieścioro wybitnych osobistości współczesnego świata kultury i nauki opowiada o „swoim Willmannie”. Wśród nich są m.in.: Agnieszka Franków-Żelazny, biolożka i dyrygentka w Narodowym Forum Muzyki (napisała: „Nie do wiary, że Michael Willmann nie jest wymieniany jednym tchem obok Rubensa, Rembrandta, Canaletta czy Caravaggia”), znakomita aktorka Maja Komorowska, dziennikarki Małgorzata Szejnert i Agata Saraczyńska, reżyserka Agnieszka Glińska, pisarz Jacek Dehnel i reżyser Waldemar Krzystek.
Oglądając te niezwykłe dzieła w tak wyjątkowej oprawie, przypomniałam sobie znakomity koncert sycylijskiego mistrza wiolonczeli, Giovanniego Sollimy, który we wrześniu 2014 roku zagrał koncert w kościele w opactwie cystersów. To było jedno z najlepszych wydarzeń tamtego Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans, perfekcyjna muzyka wybrzmiała we wspaniałym wnętrzu. Giovanni Sollima powinien zobaczyć wystawę w Pawilonie Czterech Kopuł, zapewne byłaby dla niego inspiracją.
Tymczasem niech stanie się inspiracją dla nas wszystkich. Wyjątkowe zadanie stoi przed władzami państwa, samorządowcami, wszystkimi, którzy mogą sprawić, że Lubiąż ze swoim świetnym dawnym opactwem, będzie miejscem pielgrzymek pasjonatów kultury i sztuki. Piotr Oszczanowski uważa, że wystawa „Willmann. Opus magnum” może być zaczynem nowego myślenia o Lubiążu, swego rodzaju postawienia na Lubiąż i wykorzystania tego miejsca dla turystyki w sposób o wiele szerszy, niż dziś. Warto przypomnieć, że od marzeń zaczynają się wielkie projekty, przecież marzeniami sięgamy poza horyzonty. Nierealne? Oby nie.
Małgorzata Matuszewska
Fot. materiały prasowe Muzeum Narodowego

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

44. Przegląd Piosenki Aktorskiej: od zachwytów po owacje

Czy dla Ciebie to jest OK? Nie, nie jest OK

Gala 44. Przeglądu Piosenki Aktorskiej: Kto będzie krzyczał, jeśli nie artyści?