Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2019

Manifest zwierząt: zróbmy coś dobrego!

Obraz
Czytając tę książkę, szukałam fragmentów, które mogłabym tu zacytować. Nie znalazłam ich. Marc Bekoff „Manifest zwierząt. Sześć powodów, żeby okazywać więcej współczucia”, napisał tak, że żadnego słowa nie wolno pominąć. Oczywiście, nie mogę zacytować całości, proszę więc: czytajcie. To jedna z najważniejszych współczesnych książek. Marc Bekoff jest w czołówce specjalistów zajmujących się emocjami zwierząt, emerytowanym profesorem ekologii i biologii ewolucyjnej Uniwersytetu Kolorado w Boulder. Działa w wielu organizacjach ekologicznych, ale też pracuje z dziećmi, osobami starszymi i więźniami. Napisał ponad 200 artykułów, wiele książek. W „Manifeście zwierząt” dostrzegam wyjątkową, rzadko spotykaną umiejętność współczucia, współodczuwania. Co niezbyt częste, Bekoff nie mówi do czytelnika z pozycji wszechwiedzącego, nie odnosi się do ludzi z góry. Nawet do tych, dla których zwierzęta w ogóle nie są ważne. Czytając jego słowa, mam wrażenie, że z równą uwagą traktuje zw

Znacie Michaela Willmanna? Zobaczcie koniecznie!

Obraz
Michael Willmann, Autoportret , 1682 (Muzeum Narodowe we Wrocławiu) Śląski Apelles, śląski Rembrandt – tak do dziś nazywany jest najwybitniejszy malarz tworzący w naszym regionie. Wspaniale, że już od 22 grudnia w Pawilonie Czterech Kopuł – Muzeum Sztuki Współczesnej, będzie można zobaczyć blisko 100 obrazów, czyli prawie 1/3 zachowanego dorobku barokowego artysty. Michael Willmann żył w latach 1630-1705, urodził się w Królewcu, na początku uczył od ojca Christiana Petera Willmanna, potem poznawał malarstwo wielkich: Rembrandta, Rubensa, van Dycka. Nie miał pieniędzy, by uczyć się u Rembrandta. Pracował przez blisko pół wieku w opactwie cystersów w Lubiążu. Bracia cystersi stworzyli mu świetne warunki, a on odwdzięczył się całym swoim życiem, niezwykle pracowitym. I naznaczonym nieprzeciętnymi zdolnościami. Mówił o sobie „wiejski malarz”, był skromnym człowiekiem. A jego twórczość świa dczy o tym, że był wielkim artystą.  W Pawilonie Czterech Kopuł, oddziale Muzeum Narod

Arkadia pozostanie mitem, bo jej na świecie nie znajdziemy

Obraz
Arkadia pozostanie mitem, bo jej na świecie nie znajdziemy Reżyserski debiut Piotra Łukaszczyka jest znakomity. Tym cenniejszy, że materia, którą się zajął, nie jest ani rozrywkowa, ani łatwa do pokazania w teatrze. Piotr Łukaszczyk, aktor znany z wielu ról zagranych m.in. na scenach Współczesnego, przeniósł do teatru reportażową opowieść. Właśnie pełną opowieść, bo Maciej Wasielewski w reportażu „Jutro przypłynie królowa”, skonstruował opowieść o rzeczywistości, snując ją trochę na kształt fikcji, jednak nie odbierając walorów dokumentu. Ale, by powstał dobry spektakl, nie wystarczyła wierna inscenizacja całości. Potrzebne były zabiegi, które sprawiły, że teatralna historia „Jutro przypłynie królowa” porusza nie mniej, niż książka. Wydarzenia toczą się na Pitcairn, wyspie na Oceanie Spokojnym, nazwanej tak na cześć angielskiego żeglarza Roberta Pitcairna. To on w lipcu 1767 roku dostrzegł wówczas nieznany ląd. Osiadła na nim zbuntowana załoga okrętu Bounty, przywożąc ze

Niewiarygodna historia zła

Obraz
W sobotę we Wrocławskim Teatrze Współczesnym premiera spektaklu opartego na prawdziwych zdarzeniach. Nic o tym nie wiedzieliście? Przetrzecie oczy ze zdumienia! Rozmowa z Piotrem Łukaszczykiem, reżyserem „ Jutro przypłynie królowa”. „ Jutro przypłynie królowa” opiera się na prawdziwej historii, przedstawionej w reportażu Macieja Wasielewskiego. Philip Zimbardo w Efekcie Lucyfera powiedział : „Jedną z najistotniejszych, a najmniej uznawanych przyczyn zła, poza głównymi sprawcami, protagonistami krzywdy, jest milczący chór, który patrzy, lecz nie widzi, który słucha, lecz nie słyszy.” Spektakl opowiada o mikroświecie stworzonym przez mężczyzn, którzy wprowadzili w swojej społeczności okrutne prawa. Wspólnota – odwrócona od ofiar – milcząco tolerowała nieludzkie praktyki swoich przywódców”. Dlaczego te słowa stały się mottem spektaklu? Nie chodziło nam o nawiązanie do samego Zimbardo, ale właśnie o ważne słowa, które powiedział.    Przypominają ewangeliczne słowa „kto ma us

Mojżesz: Wołanie i pogwarki z pustyni

Obraz
Obok „Postaci dnia” spektakl „Mojżesz” to jedna z najciekawszych propozycji w dotychczasowej historii wrocławskiego Teatru Polskiego – w podziemiu. Duża w tym zasługa Michała Opalińskiego, występującego w obu produkcjach. W spektaklu, który absolutnie nie jest ani teatralną wersją biblijnej opowieści o Exodusie z Egiptu do Ziemi Obiecanej, ani biografią przywódcy Izraelitów, ani sceniczną wersją naukowej rozprawy Zygmunta Freuda, znajdziemy samych siebie. Wciąż poszukujących, rozgadanych (chwilami nadmiernie przegadujących), pełnych, wyrazistych, charakternych ludzi. Zygmunt Freud swoją ostatnią rozprawę, napisaną przed śmiercią i przed wybuchem II wojny światowej, poświęcił Mojżeszowi. Ale w spektaklu nie ma Mojżesza. Kilkoro ludzi porusza się po scenie, rozmawiając. Bywa nawet wesoło, kiedy słuchamy dociekań dotyczących polnych upraw, a prowadzą je wystrojone postacie, w długich sukniach, butach na obcasach (i kobiety, i mężczyźni). Bywa bardzo smutno. Przez cały czas