Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2019

Zobaczmy, jak radzimy sobie z innością

Obraz
Ihor/Igor przeżywa pierwszy dzień w polskiej szkole. Autorka sztuki „Cicho/Тихо” Magdalena Drab inspirowała się losami Ukraińców mieszkających we Wrocławiu. Rozmowa z Katarzyną Dudzic-Grabińską, reżyserką i Przemysławem Furdakiem, autorem koncepcji i kierownikiem projektu „Gość-Inność”. Zacznę od oczywistości: Ukraińców we Wrocławiu spotykamy na co dzień. Katarzyna Dudzic-Grabińska: Zaczynając od tramwaju i autobusu, wszędzie w usługach. Podobnie, jak Polaków w Wielkiej Brytanii. Jest coraz więcej reklam w języku ukraińskim. Tytuł naszego spektaklu jest także dwujęzyczny: „Cicho / Тихо”. Dlaczego „Cicho”? Katarzyna Dudzic-Grabińska: Projekt realizowany przez fundację Teatr Układ Formalny w koprodukcji z Wrocławskim Teatrem Współczesnym ma inny tytuł: „Gość-Inność”, na samym początku wymyślił go. „Cicho / Тихо” wynika z tekstu Magdy Drab. Oraz z tego, co spotyka głównego bohatera, nastolatka Igora/Ihora. Wszystkie kierowane do niego słowa, niektóre wypowiadane w dob

„Obywatel Jones” – zadania dla nas

Obraz
Brawami na stojąco skończyło się spotkanie z Agnieszką Holland, reżyserką i Stanisławem Dziedzicem, polskim producentem filmu. W Kinie Nowe Horyzonty piątkową premierę tłumnie oglądali i Polacy, i wzruszeni Ukraińcy. Hołodomor, czyli Wielki Głód na Ukrainie w latach 1932-1933 zabił od 6 do 10 mln ludzi. Agnieszka Holland, dla mnie będąca sumieniem świata, nakręciła fabułę o nim (drugą powstałą na świecie) bez przerysowań, bez epatowania drastyczną opowieścią, zmuszającą do myślenia o współczesności. Tym bardziej wstrząsającą dlatego, że jej bohater, grany świetnie przez Jamesa Nortona walijski dziennikarz Gareth Jones, jest człowiekiem zupełnie zwyczajnym. W historii to właśnie Jones odkrył przed światem dramat konającej Ukrainy. W filmie nie jest spiżową postacią, tylko ambitnym, w okrągłych okularkach, ciekawym świata, dobrym kumplem. Jego odwaga zdaje się wręcz nieziemska, ale wynika raczej z bezbronności, kruchości. I przede wszystkim prawości, ten prostej i codzienne

Statuetka Angelusa dla Georgiego Gospodinowa

Obraz
Magdalena Pytlok i Georgi Gospodinow Po raz 14. w sobotni wieczór we Wrocławiu wręczono Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus, najważniejsze wyróżnienie przyznawane pisarzom z Europy Środkowej, których proza została wydana po polsku. W tym roku po raz pierwszy Angelusa otrzymał pisarz pochodzący z Bułgarii. Georgiego Gospodinowa jury doceniło za powieść „Fizyka smutku” (Wydawnictwo Literackie). Nagrodę, podczas gali w Teatrze Muzycznym Capitol, wręczył laureatowi prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. Nagroda to 150 tys. zł i statuetka autorstwa Ewy Rossano. Już od paru lat Mykoła Riabczuk, przewodniczący jury, mówi, że trudno wybrać laureata, a jurorzy (prof. Marcin Cieński, dr hab. Urszula Glensk, Ryszard Krynicki, prof. Anna Nasiłowska, prof. Małgorzata Szpakowska oraz prof. Piotr Śliwiński pod przewodnictwem Mykoły Riabczuka) gorąco dyskutowali o książkach. – Każda z siedmiu finalistek jest na swój sposób wspaniała – podkreślił Mykoła Riabczuk. – Dziękuję miastu Olgi

O mistrzach i uczniach

Obraz
Na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego w ten weekend premiera spektaklu opowiadającego o skomplikowanych relacjach nie tylko w rodzinie.    Rozmowa z Sebem Majewskim, reżyserem i Tomaszem Jękotem, dramaturgiem „Tatusia” Pilgrima/Majewskiego. Teresa Sawicka i Mariusz Kiljan w spektaklu Pomysł scenariusza do spektaklu pochodzi z filmu „Co się zdarzyło Baby Jane?” w reżyserii Roberta Aldricha? Seb Majewski: Tak, inspirowaliśmy się filmem, ale też przemyśleniami Teresy Sawickiej. Powiedziała mi, że chciałaby zrobić spektakl w swoim macierzystym teatrze i zdradziła, że bardzo interesuje się filmem „Co się zdarzyło Baby Jane?”. Uważa, że to bardzo emocjonalna historia i chciałaby, żeby jej siostrę zagrał Wojtek Ziemiański. Pomysł wyszedł więc od Teresy Sawickiej, zaraziła nim mnie i Wojtka. Z Tomkiem Jękotem, dramaturgiem, obejrzeliśmy film i przeczytaliśmy powieść Henry'ego Farrella, na podstawie której powstał. Stwierdziliśmy, że to jest dobra historia, ale pokaz

Porywający show z kryminałów wywiedziony. „Mock. Czarna burleska” do obejrzenia koniecznie!

Obraz
Wspaniałym, perfekcyjnym widowiskiem wrocławski Teatr Muzyczny Capitol otworzył nowy sezon. „Mock” to rozrywka na bardzo wysokim poziomie, a wisienką na torcie jest duża porcja poważnej refleksji o życiu.  Czerń tej burleski (choć, jak zapowiadał Konrad Imiela, reżyser całości, burleski w tym spektaklu jest tyle, co operetki w „Operetce” Gombrowicza), pogłębia się z każdym songiem. Na pierwszym planie widnieje Eberhard Mock, ale pokazany dyskretnie, spokojnie i być może dlatego jego historia zdaje się być tym bardziej tragiczna. Bo przecież dzieje człowieka, który nie znajduje w życiu spełnienia, jest dobrym śledczym, ale tęskni za normalnością, są dramatyczne. Mock Artura Caturiana nie zasłania współmieszkańców miasta, choć zasłania własną twarz karnawałową maską. Jego egzystencja nie jest spełniona, ale nic dziwnego, wszak „życie to sztuka akrobacji”.    Konrad Imiela, autor scenariusza i współautor tekstów piosenek, reżyser, namalował z rozmachem portret Mocka, ów

Mrocznie, aż gęsto. Czas na kryminalne widowisko!

Obraz
Marek Krajewski w swoich powieściach pokazał świat, jakiego wcześniej nie znaliśmy. Breslau wypełnił mnóstwem pełnokrwistych bohaterów, a określenie „pełnokrwisty” ma podwójne znaczenie. Radca kryminalny Eberhard Mock fascynuje fanów książek Krajewskiego od dwóch dekad, bo 20 lat temu ukazała się „Śmierć w Breslau”. Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu zaprasza na spektakl „Mock. Czarna burleska” – widowisko na motywach powieści Marka Krajewskiego. Premiera 12 października na Dużej Scenie, a przedpremierowo spektakl można obejrzeć już 10 i 11 października. Nie będzie scen mówionych, wyłącznie śpiewane...    Rozmowa z Konradem Imielą (na zdj.), reżyserem przedstawienia, autorem scenariusza i współautorem tekstów piosenek. Dlaczego spektakl w podtytule ma słowo burleska? Marek Krajewski zawsze podkreśla, że kryminał to literatura rozrywkowa, popularna. W kalendarzu premier na 2019 rok zaplanowałem przedstawienie koncertowe, rewiowe. Kiedy rozważałem, co zre

„Yemaya...”, czyli podróż przez morze do miłości i dobroci

Obraz
W prostej scenografii twórcy opery pokazali fascynujący świat „ Yemaya – Królowa Mórz” jest znakomita. Nic dziwnego, że znalazła swoje miejsce i w teatrze lalkowym, i w operze.  Autorką tekstu teatralnego i operowego libretta jest Małgorzata Sikorska-Miszczuk. W 2016 spektakl we Wrocławskim Teatrze Lalek wyreżyserowała Martyna Majewska. Zachwyciła publiczność, tę małą i tę dorosłą, doceniającą pokazanie dramatu uchodźców. Operowe dzieło skomponował Zygmunt Krauze, tworząc dwa kontrastowe światy: podwodny, pełen nadziei, radosny i ten, w którym żyją ludzie – ponury, wypełniony dramatami. Październikowa premiera jest pięknym, pełnym operowym dziełem. Bohatera „Yemayi”, małego Omara, wrażliwego chłopca, po śmierci matki wychowuje ojciec. Omar żyje w świecie swojej wyobraźni, rozmawia z kwiatami, czego tato nie może akceptować. Nie jest złym człowiekiem, być może po prostu dobrze wie, jakie są konsekwencje patrzenia na świat przez pryzmat subtelnej duszy. To niebezpieczne w

Z anegdotami, w muzycznej wspólnocie

Obraz
Sezon symfoniczny już rozpoczęty. Wyjątkowo, bo wyjątkowa jest nasza NFM Filharmonia Wrocławska i wyjątkowy jest jej artystyczny dyrektor. Nie wiem, kto wymyślił spotkanie z szefem artystycznym orkiestry przed piątkowym koncertem (otwarte dla publiczności, niezależnie od tego, czy ktoś szedł potem na koncert!), ale to znakomity pomysł. Takie spotkania nie tylko sprawiają, że o muzyce wiemy więcej, ale po prostu łączą ludzi. Giancarlo Guerrero jest w bardzo dobrej formie, opowiadał o utworach, które usłyszeliśmy później i okolicznościach ich powstania, okrasił opowieść anegdotami.  Natalia Klingbajl, menedżerka NFM Filharmonii Wrocławskiej i Giancarlo Guerrero zaciekawili publiczność spotkania   Opowiedział zabawną anegdotę o wykonaniu Koncertu fortepianowego a-moll op. 54 Roberta Schumanna, które kiedyś poprowadził Zubin Mehta, za wcześnie unosząc ręce, przez co wybitny pianista nie zdążył zagrać w porę. Taka przygoda nie zdarzyła się irlandzkiemu pianiście