Romeo i Julia: Wszystko kończy się śmiercią



W świecie skazanym na swój własny koniec nie jest łatwo kochać. Nawet wtedy, kiedy wszystko rzuca się na szalę (albo do szklanej fiolki).
Jan Klata nie wywrócił szekspirowskiej treści o 180 stopni, więc wiemy, „o czym jest sztuka”, już przed pierwszym dzwonkiem wzywającym na widownię. Ale jeszcze nie wiemy, że będzie to musical – perła w swoim gatunku.
Jestem entuzjastką musicalowej wersji „Romea i Julii”. Może dlatego, że przecudowne songi są tu równie ważne, co dialogi. A słowa piosenek równie dobre, jak muzyka. Muzyka nie jest oszczędna, oszałamia bogactwem dźwięków, tropów, różnorodnością. Endy Yden stworzył ją tak, że mimo wszystkich swoich barw, nie przysłania widowiska, a jest z nim zespojona każdą nutą. Pod dyrekcją Adama Skrzypka została zagrana doskonale.
Jestem entuzjastką… może z powodu kolekcji haute couture, prezentowanej przez aktorów między nagrobkami i na nich. Podziwiam kostiumy, od delikatniejszych, pudrowych różów Pani Capuletti po zdecydowanie mniej dyskretną suknię Pani Montecchi, kanarkowy strój Capulettiego i nadzwyczajny strój ojca Laurentego. W tych kostiumach dres miesza się z wytwornością wyszukanych form, by stworzyć wręcz malarską opowieść.
Ale jestem entuzjastką najpewniej dlatego, że spektakl w Teatrze Muzycznym Capitol składa się z wielu warstw. Bo choć ten „Romeo i Julia” opowiada o dramatycznej miłości po grób, to gdzieś głębiej jest satyrą na społeczne stosunki. I widać ją, może nie na pierwszy rzut oka, ale za to dokładnie.
Dramatyczna miłość dwojga młodych jest podszyta ich niedawno zakończonym dziecięctwem, widocznym choćby w jednej, drobnej scenie, kiedy to Romeo zachowuje się, jak rozkapryszony chłopczyk.
Czy matka dziewczyny nie powinna znać jej lepiej, a nie wzajemną (chyba jednak słabą) więź, wyrażając w zawołaniu „Julcia!”?
Niekiedy relacje między bohaterami budzą nawet uśmiech widza. W społecznych powiązaniach zabrakło nieco wyrazistego rysunku więzi między rodzicami Romea a resztą towarzystwa. Czy możliwe jest, że wypuścili syna spod skrzydeł i skoncentrowali się już tylko na rodowej nienawiści?
Tę nienawiść uprawiają zresztą niezbyt wyraziście, zresztą chyba obydwa rody scedowały nienawistne tradycje na najmłodszych. Skąd nienawiść pochodzi, nie wiadomo, nikt już nie pamięta korzeni sporu. Jak w życiu, nie tylko u Szekspira.
Podziwiam ruch sceniczny, wyjątkowo trudny. Aktorzy, bardzo zręcznie i przez cały czas miotają się między nagrobkami oraz na nich. To na pewno nie jest proste! I na pewno nie są proste sceny pojedynków, przedstawione nie jako fechtunkowe zmagania, ale brutalne bójki na pięści.

Mikrokosmosy w wielkim świecie

Temu, co dzieje się na scenie, w obrazach, dialogach i piosenkach, towarzyszą intrygujące projekcje, będące same w sobie mikroświatami. Czasem odciągają uwagę od głównego wątku, ale częściej pogłębiają jego zrozumienie.
Mikrokosmosem jest przestrzeń dzielona przez ojca Laurentego (wielowymiarowy, znakomity Konrad Imiela) z bratem Janem (Krzysztof Suszek). Nie zdradzę rozwiązania scenograficznego, jest zaskakujące. Ojciec Laurenty w interpretacji Imieli daje powody do śmiechu, skupienia, jest władczy i współczujący – nic dziwnego, w końcu to franciszkanin. Świetny!
Dziwne światy zbudowały obie rodziny. Montecchi (Magdalena Szczerbowska i Tomasz Leszczyński) już chyba pożegnały syna i pozostają w tle wydarzeń, Capuletti są dość typowymi rodzicami dziewczynki: ona (Justyna Szafran) nie rozumie potrzeb nastolatki, on (Cezary Studniak) sprawia wrażenie bardzo zadowolonego ze swoich wyborów.
Najpiękniejszym mikrokosmosem jest ten stworzony przez głównych bohaterów. Julia Klaudii Waszak jest śliczna, odważna, dziewczęca i kobieca w jednej osobie. Jan Kowalewski jako Romeo bardzo się podoba – to zakochany dzieciak. Scena balkonowa pozostanie w pamięci na długo, mocna dzięki aktorskiej parze, projekcjom i grobowej scenerii.
Jest jeszcze jedna postać, bardzo wyjątkowa i warta docenienia. Ducha Werony (ze spektaklu coraz lepiej śpiewająca, cudowna Emose Uhunmwangho) nie ma w oryginalnej sztuce Szekspira. W musicalu jest, krótko, ale znacząco.
Wszystkie drogi, także ścieżka miłości, prowadzą do śmierci?
Małgorzata Matuszewska
Fot. Łukasz Giza/Teatr Muzyczny Capitol
Teatr Muzyczny Capitol: „Romeo i Julia” Williama Szekspira, w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. Opracowanie tekstu, scenariusz i reżyseria: Jan Klata. Muzyka: Endy Yden. Scenografia, kostiumy i reżyseria świateł: Mirek Kaczmarek. Projekcje video: Natan Berkowicz. Choreografia: Maćko Prusak. Występują: Jan Kowalewski, Klaudia Waszak, Cezary Studniak, Justyna Szafran, Konrad Imiela, Justyna Woźniak, Mateusz Kieraś, Dawid Suliba, Hugo Tarres, Rafał Kozok, Tomasz Leszczyński, Magdalena Szczerbowska, Elżbieta Kłosińska, Ewa Szlempo-Kruszyńska, Emose Uhunmwangho, Krzysztof Suszek, Mateusz Brenner, Bożena Bukowska, Jacek Skoczeń, studentki i studenci Studium Musicalowego Capitol: Zofia Banasik, Bartosz Horbowski, Helena Kosecka, Szymon Majkrzak. Orkiestra pod dyrekcją Adama Skrzypka. Premiera 28 września 2024.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

44. Przegląd Piosenki Aktorskiej: od zachwytów po owacje

Gala 44. Przeglądu Piosenki Aktorskiej: Kto będzie krzyczał, jeśli nie artyści?

Niech się o nas dowiedzą! Wszystkiego? W życiu!