Czułość na PPA



Myśląc o pierwszej niedzieli na 43. Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, nasuwa mi się jedno określenie: to był dzień pełen czułości. Nie czułostkowości, czy krótkotrwałej emocji, ale właśnie czułości, rozumianej jako fizyczna i duchowa bliskość. Tej życzliwej, szukającej potrzebującego czułości stworzenia, potrzebującego troski, tkliwego dotyku, bycia przy nim.

Niewątpliwie czułym człowiekiem i artystą jest Marcel Baliński, pomysłodawca i twórca WSPÓŁGŁOSÓW (na zdjęciu) – zespołu muzycznego i chóru z udziałem osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi. To on wyczuwa potrzeby ludzi, niezależnie od wieku, płci. Wie, że każdy potrzebuje być twórczą osobą!
Ach, co to za chór! Małgorzata Sidoszewska, Piotr Zmysłowski, Agnieszka Kijo, Wiktor Swaczyna, Alicja Grzelak, Radosław Dąbek, Adela Balińska, Remigiusz Rutkowski, Magdalena Koleśnik, Maciej Rybowski, Bartosz Bielenia, Tomasz Wasiak, Grażyna Walkowska to wspaniałe sceniczne osobowości. Pięknie potrafią śpiewać, tańczyć i po prostu być ze sobą na scenie i z widzami, wstającymi w niedzielę na Scenie Ciśnień z foteli, by ich nagrodzić owacjami.
Marcel Baliński grał na fortepianie (w niedzielny wieczór muzycy fortepianowi okazali wdzięczność, delikatnie głaszcząc instrument), Rafał Różalski grał na kontrabasie, Bartosz Szablowski na perkusji.
A śpiewaliśmy chwilami wszyscy. Było śpiewanie o kochaniu, był walc, a do stworzenia liściastego, szumiącego lasu, włączyła się widownia. I tak udowodniliśmy sobie nawzajem, że jestDla takich wydarzeń warto organizować PPA. Więcej powiem: dla nich warto żyć. Mam nadzieję, że Marcel Baliński na swoją cudowną działalność dostaje wszelkiego rodzaju granty. Bo jest coś, co naprawdę warto i trzeba robić. Jeśmy czułą, otwartą na drugiego człowieka wspólnotą.

Premierowo o miłości


Kobiecą rzetelność, sprawiedliwość i siłę – bo to oznacza imię Vera, pokazała Renata Przemyk i towarzyszące jej: Daga Gregorowicz i Dana Vynnytska, czyli zespół Dagadana oraz zespół instrumentalistów.
„Wianków ma się dużo” - powiedziała artystka ze sceny, zakładając co rusz inne kwietne nakrycia głowy. Z Dagadaną, na Dużej Scenie Teatru Muzycznego Capitol, wyśpiewały moc. Albo raczej Moc. Trzynaście premierowych utworów pobudziło do refleksji o życiu od jego początku, poprzez relacje małej dziewczynki i dziewczyny z matką oraz innymi kobietami, z mężczyznami także.
Śmierć również się pojawiła, rozumiana nie jako klątwa, ale część życia.
Renata Przemyk od lat wielu przykuwa uwagę. Nie jest celebrytką, ale świadomą artystką, szukającą własnego ja, form jego przedstawienia i szukającą dobra dla ludzi wokół. Bo o nas, widzach, nie zapomniała.
Sama grała na etnicznych instrumentach. Do stworzenia tego wydarzenia, opartego na ludowych przyśpiewkach, zainspirowała ją lektura „Biegnącej z wilkami” Clarissy Pincoli Estés. I czerpała z własnych, niewątpliwie bogatych doświadczeń, obserwując nas, ludzi dookoła siebie.
Trzem uważnym kobietom na scenie towarzyszyli muzycy: Piotr Wojtanowski – gitara basowa, gitara akustyczna, Tomasz Drozdek – instrumenty perkusyjne, dęte, strunowe, Tomasz Waldowski – perkusja, Kamil Błoniarz – akordeon, Jacek Bielecki – wiolonczela.
I znów poczułam, że jesteśmy wspólnotą, biegnąc na trzecie wydarzenie tego dnia.

„Wybudzenie” do miłości

To był koncert-biesiada przy stole w Piekarni. Z pięciu kobiet w zieleni: Emose Katarzyny Uhunmwangho, Anny Zubrzycki (jak dobrze zobaczyć i usłyszeć na scenie tę wielką aktorkę! Dodam, że koncert powstał w ramach projektu Błaźnice – rezydencji artystycznej Anny Zubrzycki w Muzeum Teatru), Ditte Berkeley, Ewy Głowackiej-Fierek i Larysy Fierek tryskała werwa.
I radość. Otuliły zmęczone serce śpiewaniem i opowiadaniem. Podziwiam coraz bardziej zmieniającą się, dojrzałą artystycznie Emose Katarzynę Uhunmwangho. Jej głos ewoluował przez kilka lat spędzonych w Capitolu, nabrał siły, wyrazu i mocy przekazu.
Całości dopełniły wizualizacje obrazów Emose Katarzyny Uhunmwangho, będącej pełną artystką, wyrażającą się w wielu formach. Nic dziwnego, skoro – jak twierdzi autor/autorka wprowadzenia do koncertu - „inspiracją artystek jest postać Hildegardy z Bingen, wizjonerki, mistyczki, kompozytorki, uzdrowicielki, reformatorki religijnej, kobiety wielu talentów, która leczyła dźwiękiem, malarstwem, pokarmem oraz ziołami”.
Nas, ludzi na widowni, nakarmiono samym dobrem. Pięknem muzyki fortepianowej pod palcami Ewy Głowackiej-Fierek i Larysy Fierek wraz z wiolonczelą w rękach Jana Skopowskiego, głosami artystek i ich energią.
Na scenie były kobiety niczym dziwożony z ludowych podań, które na pewno nie boją się być sobą. Nie boją się dojrzewania, doświadczeń, miłości, walki o dobro, starości, zmian wyglądu, zmarszczek, siwych włosów i umieją nie bać się śmierci. Stworzyły zespół Dziwożony i mam nadzieję, że wciąż będą twórcze, a ten występ nie będzie ich jedynym.
Takiej siły, którą pokazały, potrzeba każdemu człowiekowi. W niedzielny wieczór poczułam przekaz płynący swobodnym strumieniem ze sceny, napełniający głowę i serce.
Małgorzata Matuszewska
Fot. Łukasz Giza, Tomasz Walków/Przegląd Piosenki Aktorskiej

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

44. Przegląd Piosenki Aktorskiej: od zachwytów po owacje

Czy dla Ciebie to jest OK? Nie, nie jest OK

Gala 44. Przeglądu Piosenki Aktorskiej: Kto będzie krzyczał, jeśli nie artyści?