Teatr Polski w Podziemiu na szczytach formy




Nie sposób nie użyć tego określenia, nawet lękając się posądzenia o egzaltację. Wspaniały! Wspaniały jest nowy spektakl Krystiana Lupy. „Balkony – pieśni miłosne” nie pozwalają o sobie zapomnieć. I, mimo ponad czterech godzin spędzonych w teatrze, w ogóle nie czuje się tego czasu.
Krystian Lupa oparł scenariusz całości na motywach sztuki „Dom Bernardy Alby” Federica Garcii Lorki oraz powieści „Lato” Johna Maxwella Coetzee’ego. Są tu też motywy z twórczości Elfriede Jelinek, jest znakomita muzyka. Gęsto, ale przejrzyście, bogato, mnóstwo treści.
Spektakl, podzielony na dwie odrębne, choć tematycznie zachodzące na siebie części, tworzy jedną, spójną całość: opowieść o niespełnieniu, żałobie, próbie dostosowania świata i ludzi do własnych potrzeb, wyobrażeń, pamięci, koślawej komunikacji międzyludzkiej, ramach, w których żyje, czy też jest zmuszony egzystować każdy człowiek.
Wszystko rozgrywa się też w dwóch ramach czasowych. Bernarda Alba (Halina Rasiakówna), po śmierci męża zarządza rodziną. Chyba tylko ona uważa, że tragiczne wydarzenie wstrzymało rodzinny bieg. A może kieruje się oczekiwaniami społecznymi? Według niej żałoba ma trwać osiem lat, tylko kto ma na to czas? Na pewno nie dwie siostry kochające jednego mężczyznę, tym bardziej, że tylko jedna z nich ma go poślubić. Bernarda Alba porządkuje życie rodzinne według ustalonych schematów, ale te, zwyczajnie za ciasne, nie pasują do buzującego w ich ramach życia. A na pewno nie poprawiają rodzinnych stosunków. Bernarda nie ma pojęcia, co się dzieje w życiu córek, o wiele lepiej jest zorientowana służąca rodziny (Michał Opaliński).
Ta część przedstawienia przywołuje w pamięci Czechowa, jego „Wiśniowy sad” i „Trzy siostry”, bo jest tu podobny klimat oczekiwania.
Każda córka marzy o własnym życiu, własnej ścieżce, jak córka grana przez Annę Ilczuk, idąca napić się wody o porach, kiedy nikt wody nie pija.
Brak komunikacji i zrozumienia nie może prowadzić do dobra. Podobnie, jak próba podporządkowania własnego życia oczekiwaniu innych. Każdy żałobę przeżywa inaczej, ma do tego prawo i żadna forma jej przeżywania, a nawet całkowity brak żałoby, nie powinien być poddany osądom społeczeństwa.
Podobnie, jak żadna forma miłości, jak to się dzieje w drugiej części.



Zresztą, czy miłość oraz inne relacje między ludźmi są tym, czym je nazywamy, czy tym, co pamiętamy i próbujemy zatrzymać według własnej, ułomnej pamięci? Pisarz Coetzee (Andrzej Kłak) i kobieta (Marta Zięba) mają romans. Samego romansu nie obserwujemy od początku, tylko słuchamy historii o nim i oglądamy oczami kochanki. I ten ogląd sprawia, że dzieje miłości snują się zwodniczo, bo kobieta myli wydarzenia. Nie ma więc prawdy o życiu, jest „moja prawda”, „prawda obserwatora”. W tej części spotkamy także Michała Opalińskiego jako biografa pisarza, słuchającego opowieści o nim.
Tytułowe „Balkony” kumulują emocje, zamykają je w klatkach, ale też otwierają na nowy horyzont – spojrzenie na świat poza barierki i okna własnego miejsca, mniej lub bardziej bezpiecznego i ukrytego przed ciekawskimi oczami. „Balkony” są też dziełami sztuki, niezwykłymi szkatułami, z ukrytymi w nich skarbami ludzkiego życia i jego bogactwa.
Obie części spektaklu, oddzielone przerwą, różnią się narracją, sposobem jej prowadzenia. Pokazują światy różne, a jednak bardzo podobne.
Oszałamiająca jest tu scenografia, prosta, sugestywna, będąca świetnym, bo pasującym do opowieści tłem dla jej bohaterów. Dzięki niej wciąż widzę postać Ewy Skibińskiej stojącej przy oknie.
Krystian Lupa, nie tylko autor scenariusza i reżyser, scenograf, ale też reżyser światła, trafnie uzupełnia całość projekcjami filmowymi, wizualizacjami.
Oglądałam przedstawienie już po kilku pokazach, bo jako pokaz trzeci po światowej prapremierze, a tę poprzedziły pokazy work in progresswe Wrocławiu i prezentacje na Boskiej Komedii. Spektakl na pewno żyje przez cały czas, pulsując nowymi znaczeniami.
„Balkony – pieśni miłosne” są więc ucztą dla ducha. Doskonałością jedyną w swoim rodzaju. Dodam, że smaku całości dodaje oglądanie aktorów „Podziemia”. Wszyscy bez wyjątku są w znakomitej formie! I choć w „moim” pokazie zagrała kontuzjowana aktorka, jednak nie przeszkodziło jej to w mistrzowskiej kreacji.
Lubię taki teatr. Ten, dzięki któremu przyglądam się życiu. Cichy, kameralny, a wielki.
Małgorzata Matuszewska
Fot. Natalia Kabanow/Teatr Polski w Podziemiu
Teatr Polski w Podziemiu, „Balkony – pieśni miłosne”. Scenariusz, reżyseria, scenografia i reżyseria światła; Krystian Lupa, tekst w scenie „Wędrówki Adeli”: Anna Ilczuk, kostiumy: Piotr Skiba, współpraca artystyczna, asystent reżysera: Oskar Sadowski, muzyka: Wladimir Schall, wideo: Przemek Chojnacki (Yanki Film), Nikodem Marek (Papaya Roster). Występują: Anna Ilczuk, Andrzej Kłak, Tomasz Lulek, Michał Opaliński, Halina Rasiakówna, Piotr Skiba, Ewa Skibińska, Janka Woźnicka, Wojciech Ziemiański, Marta Zięba oraz: Ola Rudnicka, Oskar Sadowski. Spektakl po prapremierze, 28 stycznia 2024.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

44. Przegląd Piosenki Aktorskiej: od zachwytów po owacje

Czy dla Ciebie to jest OK? Nie, nie jest OK

Gala 44. Przeglądu Piosenki Aktorskiej: Kto będzie krzyczał, jeśli nie artyści?